Panowie! Spalony tłok to diagnoza mechanika, co do którego mamy podejrzenia że coś kręci. To samo z uszkodzoną turbiną.
Patrząc na suche fakty to mamy:
1. Lecący olej od góry silnika jeszcze przed uszkodzeniem.
2. biały dym z pod maski i rury wydechowej
3. utrata mocy
4. silnik pracuje "jakoś" i dalej "jakoś" da się przejechać kilkanaście kilometrów
Cała reszta o uszkodzonej turbinie, stopionym tłoku, uszkodzonych wtryskach, złym paliwie i całej reszcie to diagnozy mechanika, co do którego mamy podejrzenia że może nie być do końca uczciwy.
Moim zdaniem:
Olej mógł wyciekać z pod głowicy. Mogły być też inne miejsca np pokrywa zaworów, ale nie pasują mi do reszty historii.
Dłuższa trasa pogłębiła uszkodzenie uszczelki pod głowicą i wydmuchała ją do reszty tak że płyn chłodniczy zaczął się lać do tłoka/tłoków oraz na zewnątrz. Stąd biały dym z rury i pod maską. To też rozszczelniło co najmniej jeden cylinder, co dało spadek mocy i prawdopodobnie nierówna pracę, ale jechać się dało.
I teraz gdybam sobie dalej: nasz nieulubiony mechanik zdjął głowicę i zobaczył że 1 cylinder jest zupełnie biały a reszta normalnie ciemna. Wywnioskował że się stopił. Tym czasem tak wyczyścić pierwszy cylinder mógł płyn chłodniczy, który się dostawał do tego cylindra (znam to z autopsji).
To taka moja teoria. Ciekawy jestem czy ktoś inny niż nasz ulubiony mechanik zajrzy do tego silnika żeby postawić własną diagnozę.