op
Wybaczcie za takiego tasiemca, kto nie wytrzyma – rozumiem, nie mniej zależało mi na dokładnym opisaniu usterki.Nie będzie to krótka historia..
Problem dotyczy Grand Scenic 3 z 2015, 2.0dCi 150KM skrzynia automat.
Jakoś na początku sierpnia, w drodze do pracy (30km) samochód wypluł komunikat „Ryzyko awarii silnika” wraz z pulsującym dźwiękiem ostrzeżenia. Poczułem lekkie szarpnięcie, prawdopodobnie od przełączenia silnika w tryb awaryjny. Udało się ujechać jeszcze z 1,5km w tym stanie i silnik zgasł całkiem. Nie mogłem później uruchomić silnika, rozrusznik kręcił ale nic to nie dawało. Jako, że był to poranek, zostawiłem pojazd na parkingu tam gdzie zgasł do popołudnia i po pracy zamówiłem lawetę do przewiezienia auta do znajomego mechanika. Po południu laweta podjechała, niemiły pan( pewnie przerwałem mu drzemkę) biegał wokoło samochodu i sam próbował uruchomić silnik w moim sceniku twierdząc, że to jakieś „gówno” i pewnie trzeba zdjąć klemę aby wszystko wróciło do normy. Pan laweciarz wsiadł do scenika i wciskając gaz do oporu(jakby to coś miało dać), po którymś tam cyklu uruchamiania silnik zaskoczył. Pan zadowolony chciał odjechać, ale nie uznałem jego „naprawy” za skuteczną i poleciłem przewieźć auto do mechanika. U mechanika pojazd pracował kilka godzin bezbłędnie, nagrzał się, cały czas clip pracował( zapisane błędy z usterki porannej po odczytaniu pochodziły jakby od czujnika ciśnienia paliwa – ciśnienie po za skalą 1800bar). Chłopaki polecili wyposażyć się w nowy czujnik, choć nie byli do końca przekonani, bo obecnie pojazd pracował OK. Nie mniej jednak pojazd pracował poprawnie i jeździłem nim jeszcze kolejny tydzień normalnie.
Wyjeżdżałem na weekend i w trasie znów zaskoczył mnie ten problem, po przejechaniu ciągiem ok. 200km ten sam błąd, niestety silnik od razu zgasł. Pomyślałem – jestem w polu, nie ma clipa, zdejmę klemę. Tak zrobiłem, o dziwo udało się uruchomić silnik, a na desce nic nie wyskakiwało niepokojącego, ujechałem jeszcze 20km i znów ten błąd. Ponownie procedura polowego kasowania błędów – klema pyk pyk i jedziemy dalej. Udało się dotoczyć do mieszkania, jednak po tej akcji pojawił się komunikat ”skontroluj układ wydechowy”. Po nocnym postoju rano samochód odpalił z tym komunikatem(o kontroli wydechu) lecz dało się normalnie jeździć. Pojeździłem jeszcze kilka km i zostawiłem samochód na kilka godzin przed domem. Po południu znów ruszałem w trasę, ku mojemu zaskoczeniu komunikat o kontroli wydechu czy awarii zniknął, samochód normalnie zapalił więc w drogę. Pomyślałem, że skoro mam skontrolować układ wydechowy to może warto przegonić auto „trochę” mocniej, może trzeba żeby się syf wypalił. Po przejechaniu jakichś 15km bum! Znów ryzyko awarii silnika, silnik gaśnie, stoczyłem się na zatokę autobusową i co? Kolejna próba z klema. Silnik po odpięciu klemy znów zapalił bez komunikatów. Uznałem, że trzeba będzie delikatnie jechać, bo może jednak to przeganianie mu nie służy…Ujechałem jeszcze 25km i błąd o ryzyku awarii silnika już nie odpuścił. Zdejmowanie klemy nic nie dawało. Pojazd skończył na lawecie i wrócił do domu.
Po zakupie czujnika ciśnienia( tego na listwie wtryskowej) i wymianie skasowane zostały błędy clipem i po 3 próbie zakręcenia silnik zaśpiewał. Przejechałem bez przerwy ok. 200km beztrosko wierząc że problem mam z głowy. Potem jeszcze półtora tygodnia jazdy do pracy i wokół komina( dziennie od ok. 50km do 80, łącznie od wymiany czujnika ciśnienia przejechane ok. 800km) pojazd nie wykazywał problemów… Niestety, w kolejny weekend, znów w trasie, po 15km od uruchomienia silnika pojawił się znany już błąd o ryzyku awarii silnika. Podobnie jak ostatnim razem, procedura klemy nie przynosiła efektu. Jako, że byliśmy niedaleko od znajomego mechanika, podrzucono nam lawetą auto do niego. Chłopak podłączył się z pojazdem za pomocą testera SUN PDL5500 i skasował błędy, po czym znów po paru próbach kręcenia silnik udało się uruchomić. Podczas diagnostyki kolega powiedział że nie podobają się mu różnice ciśnień(chodziło o regulator ciśnienia, wykres skakał między 280 a 330bar, przynajmniej tak to brzmiało)… Jako, że uprzedzony poprzednią awarią miałem kompletną listwę na zapasie, wstawiłem „nowy” regulator ciśnienia do szczeniaka i z testerem ruszyliśmy w drogę. Przejechaliśmy ze 20 km i błędy się nie pojawiły, ciśnienie na regulatorze jakby było stabilniejsze, więc znów decyzja – w drogę. Ujechałem ok. 120km i oczom ukazał się znienawidzony już błąd- ryzyko awarii silnika i silnik zgasł. Do punktu docelowego podrzuciła mnie laweta.
Na miejscu znalazłem znachora( na wsi), który podłączył się do scenika terminalem Navigator NANO S, jednak nie potrafił skasować błędów. Twierdził, że to elektryka winna i trzeba szukać zabrudzeń na stykach, jakichś niedopiętych wiązek, ale po chwili, gdy wywaliło mu zapłon, stracił połączenie z terminalem i po ponownym połączeniu i komunikacji zaświeciła deska, po błędach nie było śladu. Oczywiście pojazd uruchomił się bezproblemowo… Znachor nie wiedząc, co jest nie tak zniknął szybciej, niż się u mnie pojawił. Ja, uznając że wciąż usterka występuje, a analiza styków, bezpieczników i połączeń nie wykazuje choć drobnych odstępstw od ideału i widząc, że kasowanie usterek pozwala na uruchomienie silnika uzbroiłem się w ELM-a oraz substytut Clip-a na telefon i przejechałem bez awarii ok. 350km do miejsca zamieszkania.
W tym miejscu musze nadmienić, że mam 2 znajomych, którzy hobbystycznie, ale profesjonalnie dokonują diagnostyki Clip-em oraz napraw pojazdów, więc od początku występowania problemu analizowali możliwości. W związku z tym, że nic nie zostało naprawione i jazda samochodem obarczona była ryzykiem niemiłej przerwy w podróży chłopaki przeanalizowali schemat elektryki zasilającej wtrysk – od bezpiecznika wszystko, co jest na linii. Podejrzenie również padło na czujnik położenia wałka rozrządu, który jest zasilany z tej samej linii, co czujnik ciśnienia i regulator, jednak wczoraj podmieniłem go na nowy( choć zamiennik) i silnik po chwili postoju znacznie dłużej kręci, zanim odpali.
I moje pytanie brzmi – czy możecie polecić kogoś z Warszawy, kto specjalizuje się w usterkach Renault?
Najgorsze to to, że błąd potrafi wyskoczyć po przejechaniu nawet kilkuset km , a czasem po kilkunastu…
Gratuluję tym, co wytrwali do końca, pozdrawiam!
Problem dotyczy Grand Scenic 3 z 2015, 2.0dCi 150KM skrzynia automat.
Jakoś na początku sierpnia, w drodze do pracy (30km) samochód wypluł komunikat „Ryzyko awarii silnika” wraz z pulsującym dźwiękiem ostrzeżenia. Poczułem lekkie szarpnięcie, prawdopodobnie od przełączenia silnika w tryb awaryjny. Udało się ujechać jeszcze z 1,5km w tym stanie i silnik zgasł całkiem. Nie mogłem później uruchomić silnika, rozrusznik kręcił ale nic to nie dawało. Jako, że był to poranek, zostawiłem pojazd na parkingu tam gdzie zgasł do popołudnia i po pracy zamówiłem lawetę do przewiezienia auta do znajomego mechanika. Po południu laweta podjechała, niemiły pan( pewnie przerwałem mu drzemkę) biegał wokoło samochodu i sam próbował uruchomić silnik w moim sceniku twierdząc, że to jakieś „gówno” i pewnie trzeba zdjąć klemę aby wszystko wróciło do normy. Pan laweciarz wsiadł do scenika i wciskając gaz do oporu(jakby to coś miało dać), po którymś tam cyklu uruchamiania silnik zaskoczył. Pan zadowolony chciał odjechać, ale nie uznałem jego „naprawy” za skuteczną i poleciłem przewieźć auto do mechanika. U mechanika pojazd pracował kilka godzin bezbłędnie, nagrzał się, cały czas clip pracował( zapisane błędy z usterki porannej po odczytaniu pochodziły jakby od czujnika ciśnienia paliwa – ciśnienie po za skalą 1800bar). Chłopaki polecili wyposażyć się w nowy czujnik, choć nie byli do końca przekonani, bo obecnie pojazd pracował OK. Nie mniej jednak pojazd pracował poprawnie i jeździłem nim jeszcze kolejny tydzień normalnie.
Wyjeżdżałem na weekend i w trasie znów zaskoczył mnie ten problem, po przejechaniu ciągiem ok. 200km ten sam błąd, niestety silnik od razu zgasł. Pomyślałem – jestem w polu, nie ma clipa, zdejmę klemę. Tak zrobiłem, o dziwo udało się uruchomić silnik, a na desce nic nie wyskakiwało niepokojącego, ujechałem jeszcze 20km i znów ten błąd. Ponownie procedura polowego kasowania błędów – klema pyk pyk i jedziemy dalej. Udało się dotoczyć do mieszkania, jednak po tej akcji pojawił się komunikat ”skontroluj układ wydechowy”. Po nocnym postoju rano samochód odpalił z tym komunikatem(o kontroli wydechu) lecz dało się normalnie jeździć. Pojeździłem jeszcze kilka km i zostawiłem samochód na kilka godzin przed domem. Po południu znów ruszałem w trasę, ku mojemu zaskoczeniu komunikat o kontroli wydechu czy awarii zniknął, samochód normalnie zapalił więc w drogę. Pomyślałem, że skoro mam skontrolować układ wydechowy to może warto przegonić auto „trochę” mocniej, może trzeba żeby się syf wypalił. Po przejechaniu jakichś 15km bum! Znów ryzyko awarii silnika, silnik gaśnie, stoczyłem się na zatokę autobusową i co? Kolejna próba z klema. Silnik po odpięciu klemy znów zapalił bez komunikatów. Uznałem, że trzeba będzie delikatnie jechać, bo może jednak to przeganianie mu nie służy…Ujechałem jeszcze 25km i błąd o ryzyku awarii silnika już nie odpuścił. Zdejmowanie klemy nic nie dawało. Pojazd skończył na lawecie i wrócił do domu.
Po zakupie czujnika ciśnienia( tego na listwie wtryskowej) i wymianie skasowane zostały błędy clipem i po 3 próbie zakręcenia silnik zaśpiewał. Przejechałem bez przerwy ok. 200km beztrosko wierząc że problem mam z głowy. Potem jeszcze półtora tygodnia jazdy do pracy i wokół komina( dziennie od ok. 50km do 80, łącznie od wymiany czujnika ciśnienia przejechane ok. 800km) pojazd nie wykazywał problemów… Niestety, w kolejny weekend, znów w trasie, po 15km od uruchomienia silnika pojawił się znany już błąd o ryzyku awarii silnika. Podobnie jak ostatnim razem, procedura klemy nie przynosiła efektu. Jako, że byliśmy niedaleko od znajomego mechanika, podrzucono nam lawetą auto do niego. Chłopak podłączył się z pojazdem za pomocą testera SUN PDL5500 i skasował błędy, po czym znów po paru próbach kręcenia silnik udało się uruchomić. Podczas diagnostyki kolega powiedział że nie podobają się mu różnice ciśnień(chodziło o regulator ciśnienia, wykres skakał między 280 a 330bar, przynajmniej tak to brzmiało)… Jako, że uprzedzony poprzednią awarią miałem kompletną listwę na zapasie, wstawiłem „nowy” regulator ciśnienia do szczeniaka i z testerem ruszyliśmy w drogę. Przejechaliśmy ze 20 km i błędy się nie pojawiły, ciśnienie na regulatorze jakby było stabilniejsze, więc znów decyzja – w drogę. Ujechałem ok. 120km i oczom ukazał się znienawidzony już błąd- ryzyko awarii silnika i silnik zgasł. Do punktu docelowego podrzuciła mnie laweta.
Na miejscu znalazłem znachora( na wsi), który podłączył się do scenika terminalem Navigator NANO S, jednak nie potrafił skasować błędów. Twierdził, że to elektryka winna i trzeba szukać zabrudzeń na stykach, jakichś niedopiętych wiązek, ale po chwili, gdy wywaliło mu zapłon, stracił połączenie z terminalem i po ponownym połączeniu i komunikacji zaświeciła deska, po błędach nie było śladu. Oczywiście pojazd uruchomił się bezproblemowo… Znachor nie wiedząc, co jest nie tak zniknął szybciej, niż się u mnie pojawił. Ja, uznając że wciąż usterka występuje, a analiza styków, bezpieczników i połączeń nie wykazuje choć drobnych odstępstw od ideału i widząc, że kasowanie usterek pozwala na uruchomienie silnika uzbroiłem się w ELM-a oraz substytut Clip-a na telefon i przejechałem bez awarii ok. 350km do miejsca zamieszkania.
W tym miejscu musze nadmienić, że mam 2 znajomych, którzy hobbystycznie, ale profesjonalnie dokonują diagnostyki Clip-em oraz napraw pojazdów, więc od początku występowania problemu analizowali możliwości. W związku z tym, że nic nie zostało naprawione i jazda samochodem obarczona była ryzykiem niemiłej przerwy w podróży chłopaki przeanalizowali schemat elektryki zasilającej wtrysk – od bezpiecznika wszystko, co jest na linii. Podejrzenie również padło na czujnik położenia wałka rozrządu, który jest zasilany z tej samej linii, co czujnik ciśnienia i regulator, jednak wczoraj podmieniłem go na nowy( choć zamiennik) i silnik po chwili postoju znacznie dłużej kręci, zanim odpali.
I moje pytanie brzmi – czy możecie polecić kogoś z Warszawy, kto specjalizuje się w usterkach Renault?
Najgorsze to to, że błąd potrafi wyskoczyć po przejechaniu nawet kilkuset km , a czasem po kilkunastu…
Gratuluję tym, co wytrwali do końca, pozdrawiam!