op
Dzień dobry,
Mój scenic 1.6 79km z 2000 roku przyzwyczaił mnie do tego, że zachowuje się bardzo dramatycznie i impulsywnie w przypadku jakiś awarii.
Wyjechałem na ok 2 tygodniowy wyjazd. W tym czasie Senik był pod moim wieżowcem, nieco w słońcu, ale zostawiłem go tam jako sprawne auto. Gdy wróciłem, to zanim wszedłem do domu, to specjalnie go odpaliłem i zobaczyłem, czy w ogóle działa. No i działał. Po kilku dniach przyszedł czas malej, bo 30 min podróży.
Po drodze zrobiłem zakupy w Lidlu. Wychodzę z zakupami, wchodzę do auta, przejechałem metr, a scenik się potelepał chwilę i umarł. Próby odpalenia go niczego nie przyniosły. Po prostu odpalał, ale momentalnie gasł.
Wyzwalem to auto od najgorszych, po czym przypomniała mi się rada od znajomego, żeby dolać paliwa. Zanim poszedłem na stację z kanistrem, to dosc mocno potrząsnąłem tym autem.
Wrocilem po godzinie z baniakiem.
Odkręcam zakrętkę od wlewu paliwa i słyszę takie tssss. myślę sobie oho, to nie doleje beny, ino sprawdzę czy działa.
Odpalam auto i działa.
Dojechałem nim do domu na spokojnie przez całe miasto.
Dodam też, że jakiś miesiąc temu miałem dokładnie tę samą sytuację. Wyjechałem na 2 tygodnie, wróciłem, sprawdziłem czy auto działa (działało rzecz jasna), po czym zaczął odwalać gdy już byłem w centrum miasta oczywiście. Dolanie paliwa zalatwilo wtedy sprawę, ale ile można latać z baniakiem. Zwłaszcza, że mam teraz prawie cały bak.
Co to może być? Jakiś pływak, albo przewód odprowadzający powietrze z baku? Co mógłbym z tym zrobić i jak?
Pozdrawiam,
Bobi
Mój scenic 1.6 79km z 2000 roku przyzwyczaił mnie do tego, że zachowuje się bardzo dramatycznie i impulsywnie w przypadku jakiś awarii.
Wyjechałem na ok 2 tygodniowy wyjazd. W tym czasie Senik był pod moim wieżowcem, nieco w słońcu, ale zostawiłem go tam jako sprawne auto. Gdy wróciłem, to zanim wszedłem do domu, to specjalnie go odpaliłem i zobaczyłem, czy w ogóle działa. No i działał. Po kilku dniach przyszedł czas malej, bo 30 min podróży.
Po drodze zrobiłem zakupy w Lidlu. Wychodzę z zakupami, wchodzę do auta, przejechałem metr, a scenik się potelepał chwilę i umarł. Próby odpalenia go niczego nie przyniosły. Po prostu odpalał, ale momentalnie gasł.
Wyzwalem to auto od najgorszych, po czym przypomniała mi się rada od znajomego, żeby dolać paliwa. Zanim poszedłem na stację z kanistrem, to dosc mocno potrząsnąłem tym autem.
Wrocilem po godzinie z baniakiem.
Odkręcam zakrętkę od wlewu paliwa i słyszę takie tssss. myślę sobie oho, to nie doleje beny, ino sprawdzę czy działa.
Odpalam auto i działa.
Dojechałem nim do domu na spokojnie przez całe miasto.
Dodam też, że jakiś miesiąc temu miałem dokładnie tę samą sytuację. Wyjechałem na 2 tygodnie, wróciłem, sprawdziłem czy auto działa (działało rzecz jasna), po czym zaczął odwalać gdy już byłem w centrum miasta oczywiście. Dolanie paliwa zalatwilo wtedy sprawę, ale ile można latać z baniakiem. Zwłaszcza, że mam teraz prawie cały bak.
Co to może być? Jakiś pływak, albo przewód odprowadzający powietrze z baku? Co mógłbym z tym zrobić i jak?
Pozdrawiam,
Bobi