op
Witam
Wczoraj miałem taką sytuację - jechałem do domu i dosłownie 200 metrów od domu (na szczęście, a nie 50 km od niego bo wracałem właśnie z dłuższej trasy) nagle zgasł silnik. Nie czułem żadnego szarpnięcia ani nic w tym stylu, po prostu zgasł. Po podniesieniu klapy zauważyłem że postrzępił się pasek wielorowkowy (ten co idzie przez alternator, klimatyzację i wspomaganie) i wisiał całkiem spory jego kawałek (jeden rowek się oddzielił i wisiał).
Urwałem to do końca, reszta paska jest "ok", spróbowałem uruchomić silnik i nic. Rozrusznik kręci silnikiem ale nie słyszę nic, żadnej próby uruchamiania. Wcześniej z silnikiem nie było żadnych problemów, odpalał "na dotyk" zawsze w każdej pogodzie i porze roku.
Zastanawiam się czy jak się nie oddzielił ten kawałek to się nie wkręcił i nie zatrzymał silnika, ale co się mogło stać?
Silnik 2.0 16v.
Pozdrawiam!
Wczoraj miałem taką sytuację - jechałem do domu i dosłownie 200 metrów od domu (na szczęście, a nie 50 km od niego bo wracałem właśnie z dłuższej trasy) nagle zgasł silnik. Nie czułem żadnego szarpnięcia ani nic w tym stylu, po prostu zgasł. Po podniesieniu klapy zauważyłem że postrzępił się pasek wielorowkowy (ten co idzie przez alternator, klimatyzację i wspomaganie) i wisiał całkiem spory jego kawałek (jeden rowek się oddzielił i wisiał).
Urwałem to do końca, reszta paska jest "ok", spróbowałem uruchomić silnik i nic. Rozrusznik kręci silnikiem ale nie słyszę nic, żadnej próby uruchamiania. Wcześniej z silnikiem nie było żadnych problemów, odpalał "na dotyk" zawsze w każdej pogodzie i porze roku.
Zastanawiam się czy jak się nie oddzielił ten kawałek to się nie wkręcił i nie zatrzymał silnika, ale co się mogło stać?
Silnik 2.0 16v.
Pozdrawiam!